+41 78 712 02 98 dorota@polkowska.ch

SZUKANIE MIESZKANIA – Zurych 2017

Kiedy zapadła decyzja o przeprowadzce do Zurychu, mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Genewą, we Francji. W Zurychu byliśmy tylko raz, kilka miesięcy wcześniej, jako turyści, nie domyślając się jeszcze, że będziemy tu kiedyś mieszkać.

Ustal kryteria

Gdy mąż miał już podpisany kontrakt o pracę, terminowo wypowiedzieliśmy umowę najmu obecnego mieszkania, a do przeprowadzki zostały jakieś 2 miesiące, intensywnie zaczęliśmy szukać nowego lokum. Na wstępie ustaliliśmy nasze kryteria co do kosztów (tu ważne: w Szwajcarii, aby móc wynająć dane mieszkanie, zarobki przyszłych lokatorów powinny być minimum 3 razy wyższe niż wysokość czynszu), metrażu, wyposażenia (wanna czy prysznic, osobne WC czy niekoniecznie) położenia (na trasie pociągów, którymi mąż mógłby bezpośrednio dotrzeć do pracy) oraz hierarchię innych mniej lub bardziej ważnych rzeczy (pozwolenie na zwierzęta domowe, widok z okna, schody/winda, pralka w mieszkaniu czy w piwnicy, odległość od sklepów, placów zabaw i innych). Mieliśmy już w swoim życiu sporo doświadczeń z wynajmem (dla mnie miała to być dziesiąta przeprowadzka w życiu) więc wiedzieliśmy co jest dla nas ważne, jakie rozwiązania nam pasują, a których wolelibyśmy uniknąć. Istotne było dla nas znalezienie od razu czegoś na stałe, bardzo nie chcieliśmy tymczasowego mieszkania (co może być dla kogoś super sprawą, ale my już to dwa razy przerabialiśmy, bez dobrych wspomnień).

Umów się na oglądanie lokalu

Na mnie spadła największa część pracy tego etapu, czyli wyszukiwanie pasujących ogłoszeń (korzystałam głównie z immomapper, ale nie tylko: oprócz portali z nieruchomościami szukałam również na grupach na facebooku oraz wszelkich innych stronach, jakie tylko wpadły mi w ręce) oraz dzwonienie w celu ustalenia terminów obejrzenia lokali. Było to dla mnie dość hardkorowe pierwsze “spotkanie” ze szwajcarskimi dialektami niemieckiego, choć standardowy niemiecki znam przecież naprawdę bardzo dobrze (heloł, magistra lingwistyki stosowanej), a i trochę się osłuchałam z dialektem austriackim mieszkając w Wiedniu. Tu było trudniej: nie mogłam wyczytać niczego z mimiki lub wspomóc się gestami, a do tego, żeby móc zadzwonić ze szwajcarskiego numeru i nie tracić fortuny na roaming, dzwoniłam stojąc na szumiącym w słuchawce telefonu wietrze przy przejściu granicznym (tylko tam w naszym miasteczku łapałam szwajcarski zasięg). Gdyby tego było mało, to dodatkową komplikacją w ustalaniu dat i godzin wizyt w mieszkaniach było założenie, że mąż nie będzie brał dłuższego urlopu niż jeden dzień, przyjedziemy do Zurychu w następny piątek rano, przez dwa dni pooglądamy lokale, a w niedzielę odsapniemy, pospacerujemy i wrócimy do Francji. Wiele fajnych mieszkań musiałam przez to wykreślić z listy, bo piątek lub (zwłaszcza!) sobota nie były opcją dla obecnych najemców/agentów nieruchomości. Mimo tego całkiem sporo osób umożliwiło nam obejrzenie lokali w pasujących terminach. Po ponad tygodniu analizowania ogłoszeń i szumiących rozmów telefonicznych, nasz plan dnia na piątek i sobotę był wypełniony prawie co do minuty i nie zakładał żadnych opóźnień. Oprócz samych wizyt zaplanowałam też czas na krótkie spacery po najbliższej okolicy każdego mieszkania.

Przygotuj się do oceny mieszkań

W ramach przygotowania wykonałam dodatkowo tabelkę porównującą około 10-12 lokali, które zaplanowaliśmy odwiedzić, pod względem metrażu, ceny, oceny okolicy, wyposażenia, widoku z okna, cech szczególnych oraz ocen subiektywnych (być może część kategorii teraz pominęłam, ale to dość indywidualna sprawa, więc dla każdego ważne może się okazać coś innego). Zostawiłam też miejsce do dodania uwag, które pojawią się przy oględzinach. 

Odwiedź mieszkania

Piątek i sobotę spędziliśmy na pędzeniu z miejsca na miejsce, skrzętnym zapisywaniu naszych obserwacji i odczuć oraz dyskusjach o przewadze ceny nad lokalizacją, łazienki z wanną i toaletą nad prysznicem i osobnym WC i tym podobnymi… W niedzielę mieliśmy ochotę już nie wstawać z łóżka i w ogóle się już nie musieć ruszać i spieszyć…

Odrzuć niepasujące i wybierz najlepsze

Niektóre miejsca odrzuciliśmy praktycznie od razu, bo okazywały się mieć spore wady, o których oczywiście nikt nie miał zamiaru nas zawczasu poinformować (np. hałas, pokoje przechodnie), ale większość odpowiadała naszym oczekiwaniom w większym lub mniejszym stopniu. Nadszedł czas ostatecznego wyboru.

W bitwie o pierwsze miejsce w szranki stanęły dwa lokale o prawie takiej samej cenie: A: o wspaniałej lokalizacji, ale w starym budynku z kilkoma niedogodnościami (drugie piętro bez windy, brak pomieszczenia na wózki/rowery, WC tylko w łazience) oraz B: większy, nowszy, z lepszym rozkładem i udogodnieniami, ale w gorszej okolicy. Zastanawialiśmy się całą niedzielę, a w poniedziałek rano, będąc już z powrotem w domu, zadzwoniliśmy i potwierdziliśmy chęć wprowadzenia się do mieszkania A. Pozostało już tylko podpisanie i przesłanie umowy oraz wpłata kaucji (typowo wynosi ona tyle, co trzymiesięczny czynsz). Na miesiąc przed przeprowadzką wszystko było zaklepane. Minęły ponad cztery lata, a my jesteśmy z naszego wyboru nadal zadowoleni, mieszkając w lokalu A, w dzielnicy Seefeld w Zurychu. 

Moje rady

  • Szukaj na kilku różnych portalach.
  • Miej określone wymogi i ich hierarchię: co MUSI być, a co byłoby super, ale bez czego też można się obejść.
  • Jeśli znajdziesz coś ciekawego, dzwoń od razu i umów się na wizytę jak najwcześniej, dobre mieszkania szybko znikają.
  • Jeśli masz kilka mieszkań do wyboru i trudno ci go dokonać, zrób ich porównanie pod względem tych kryteriów, które wcześniej umieściłaś w swojej hierarchii i przyporządkuj im wartość punktową (np. lokalizacja 1-10, cena 1-5, a osobne WC to dodatkowe 3 punkty – ustal to tak, żeby określało ważność tych cech DLA CIEBIE). Gdy jakieś mieszkanie wygrywa ilością punktów, ale mimo tego nie jesteś do niego przekonana, to nie zmuszaj się – być może podświadomie zauważyłaś coś, co może ci w tym mieszkaniu przeszkadzać, ale nie zapisałaś tego świadomie na liście.
  • Jeśli masz taką możliwość, zagadaj do potencjalnego sąsiada, zwłaszcza w mniejszych budynkach. Osoba opuszczająca lokal może przemilczeć pewne jego wady, agent nieruchomości również, ale sąsiad raczej nie powinien mieć ku temu powodów.
  • Pytaj znajomych, czasem ktoś chce lub musi się wyprowadzić ze swojego mieszkania w nietypowym terminie (środek miesiąca lub bez wymaganego 3 miesięcznego wypowiedzenia umowy najmu) albo nie zamieścił jeszcze ogłoszenia.
  • Można też skorzystać z usług profesjonalnych agencji pośrednictwa, ale koszty są dość wysokie – wtedy należy być na nie gotowym. Może to być bardzo pomocne przy szukaniu mieszkania “na odległość”. W czasach pandemii oprowadzenie po mieszkaniu przez wideokonferencję na zoomie czy skype nie jest już tylko dziwnym wymysłem – lepszy rydz niż nic.
  • Nie bój się niestandardowych pomysłów: gdy ileś lat wcześniej miałam przeprowadzić się z Polski do Wiednia na studia podyplomowe i pojechałam z ówczesnym chłopakiem tam na kilka dni w celu obejrzenia dostępnych mieszkań, każde okazywało się albo zbyt drogie, albo za daleko od uczelni, albo nieodpowiednie z innych względów. Po rozczarowującym dniu byliśmy na tyle zdesperowani, że usiedliśmy przy fontannie w Museumsquartier z karteczką, że szukamy mieszkania i zaczęliśmy się wygłupiać z wyczerpania. Reakcje przechodniów były pozytywne, ludzie się uśmiechali i zagadywali. Jedna z tych osób (dzięki, Angie!) podała nam numer do swojego kolegi, który zwalniał mieszkanie, ale nie opublikował jeszcze ogłoszenia. I teraz zgaduj, zgadula: czy to właśnie ono, odwiedzone następnego dnia, okazało się spełniać wszystkie nasze kryteria? 😉 W taki właśnie sposób zamieszkaliśmy na dwa lata w dawnym budynku klasztornym, blisko uczelni, w odpowiedniej cenie i ze wszystkim, czego nam wtedy było trzeba.

Samo szukanie i znalezienie mieszkania to dopiero początek i jeden z pierwszych etapów projektu zwanego przeprowadzką. Niedługo pojawią się tu kolejne wpisy o przeprowadzce do Szwajcarii w szerszym ujęciu.