Pamiętam dość dobrze moje pierwsze rozmowy na temat nowego koronawirusa. Dyskutowaliśmy o nim podczas spotkań z naszą grupą znajomych, z którymi już od ponad roku graliśmy regularnie w Dungeons and Dragons u nas w domu. Początkowo raczej nie sądziliśmy, że wirus do nas dotrze, ale w miarę rozwoju wydarzeń musieliśmy go wziąć na poważnie. Ponieważ byłam wtedy w drugiej ciąży, to dla bezpieczeństwa pierwsze kilka naszych spotkań w roku 2020 odbyło się wyłącznie, gdy wszyscy byliśmy 100% zdrowi i nie mieliśmy nawet kataru, a ci świeżo po podróżach odczekiwali 10 dni przed pojawieniem się we własnej osobie. Gdy zaczęły się zalecenia, aby ograniczyć kontakty towarzyskie twarzą w twarz, przenieśliśmy naszą kampanię w świat wirtualny i następne etapy gry przeprowadzaliśmy korzystając z wideokonferencji i specjalnych programów zamiast siedząc przy jednym stole i z użyciem naszych ulubionych kości do gry. Niestety atmosfera tych wirtualnych spotkań nie była aż tak wciągająca, i po pewnym czasie zawiesiliśmy je zupełnie, pozostawiając kampanię niedokończoną…
Jednak kwestia życia towarzyskiego to tylko fragment tego, co zmieniło się odkąd koronawirus jest jednym z codziennie poruszanych tematów w mediach.
Home office


Mój mąż, od rozpoczęcia pandemii i wprowadzenia zalecenia czy też obowiązku pracy z domu, w biurze przestał bywać praktycznie z dnia na dzień. Aż do września 2021 swoje miejsce pracy odwiedził może dwa, a może trzy razy. Najpierw sądziliśmy, że to tylko na kilka tygodni, więc mąż pracował w pozycji półleżącej na łóżku z laptopem na kolanach, siedząc przy stole w kuchni czy też na kanapie w salonie. Gdy się okazało, że to jednak trochę dłużej potrwa, postanowiliśmy wygospodarować w naszym mieszkaniu kącik roboczy. Jedynym miejscem, gdzie potencjalnie by się on zmieścił, była nasza sypialnia. Zniknęła więc moja toaletka, skurczyło się miejsce do manewrowania przy łóżku oraz szafach, a same szafy powędrowały w nieco gorzej doświetlone miejsca, ale za to zmieściło się spore biurko i wygodny fotel.
Oprócz zmian w umeblowaniu, zmieniła się nasza codzienność. Ponieważ ja spędzałam moje dni na opiece nad dziećmi przebywając głównie w domu, nagle z mężem staliśmy się praktycznie nierozłączni. Codziennie jadamy razem wszystkie posiłki (przez co jemy je o bardziej regularnych porach, niż gdy każdy jadł, kiedy zgłodniał), mamy więcej czasu na rozmowy poważne i niepoważne, mąż bardziej zżył się z dziećmi (które co prawda czasem nie chciały go wręcz wypuścić “do pracy” za zamkniętymi drzwiami sypialni), no i codziennie miał zaoszczędzony czas, który musiałby spędzić w drodze do i z pracy (niby nie ma on do pokonania ogromnej odległości, ale zawsze jest to jakaś godzinka dziennie). Gdy urodziła się nasza druga córka, mąż był zawsze obok, gdybym potrzebowała pomocy z dwójką maluchów (bo prawie zawsze jeśli jedno ma jakiś “kryzys” i trzeba się nim zająć przez chwilkę na 100%, to drugie z poczucia niesprawiedliwości i opuszczenia w potrzebie, też sobie jakiś “kryzys” stworzy…). Dodatkowo, w związku z czasowym zamknięciem restauracji, wiele z nich zmodyfikowało nieco swoją ofertę poprzez opcję take away, czyli dań na wynos. W naszej okolicy mogliśmy zjeść obiad od rzeźnika, z dwóch różnych piekarni oraz jednej restauracji i jednego baru. Ponieważ takie obiady były nieco tańsze niż gdybyśmy jedli je w lokalu, dość często korzystaliśmy ze zróżnicowanej oferty (to również dlatego, że mój mąż je bardzo wybiórczo i niewiele jest potraw, które mogę ugotować z przekonaniem, że zje je cała rodzina, a nie ja codziennie przez tydzień, lub że potrawy będą się co dwa-trzy dni powtarzać i nam wszystkim szybko zbrzydną).
Generalnie home office ma dla nas o wiele więcej plusów niż minusów, więc jeśli taka możliwość będzie oferowana nawet po zakończeniu pandemii, to z chęcią z niej będziemy korzystać. Obecnie mąż od pewnego czasu jeździ do biura raz w tygodniu, co pozwala mu na “stęsknienie się” za mną i dziećmi. Co do minusów, to dla ekstrawertyków brak lub ograniczenie kontaktu z współpracownikami może być trudne, dla tych z dziećmi – to chyba oczywiste – dzieci w domu wraz z rodzicem na home office to mieszanka wybuchowa, potrafią one całkiem nieźle przeszkadzać w skupieniu się na pracy i żadne “ciche zabawy” tu nie pomogą! Niektórym też trudniej się przestawić na “tryb pracy”, jeśli siedzą sami na łóżku w piżamie zamiast w garniaku przy biurku. Potrzeba tu sporo samodyscypliny i poczucia odpowiedzialności. Ale w sumie to, czego doświadczyli ludzie pracujący z domu po raz pierwszy podczas tej pandemii, jest bardzo dobrze znane każdemu freelancerowi pracującemu w takim trybie właściwie od zawsze.
Podróże
Przed rozpoczęciem pandemii latałam do Polski średnio co 3-4 miesiące. Minimum dwa razy do roku wyjeżdżaliśmy z mężem na kilka dni urlopu, czasem też zdarzały się wypady na weekend. Od czasów pandemii wyjechaliśmy tylko raz, spotkać się z rodziną. Wypady weekendowe ograniczyliśmy do najbliższej okolicy i do jednego dnia na raz, bez noclegów. Również jeśli chodzi o goszczenie rodziny i znajomych u siebie, to tylko raz przyjechał do nas brat męża z córką, na kilka dni.
Najpierw zawiesiliśmy wszelkie plany odwiedzin rodziny ze względu na zbyt duże ryzyko zarażenia osób z tak zwanej grupy ryzyka, potem, po otrzymaniu szczepionek, nadal byliśmy bardzo ostrożni i zdecydowaliśmy się tylko na jedną podróż do Polski, do rodziny, w 2021 roku. Planowanie wyjazdów ze zbyt dużym wyprzedzeniem stało się bardziej skomplikowane, bo obowiązujące obostrzenia potrafią się zmieniać z tygodnia na tydzień i nie sposób przewidzieć, jakie będą wymagania za miesiąc czy dwa. Obecnie płatne z własnej kieszeni testy (czasem nawet dwukrotne) znów są przez wiele krajów wymagane, nawet dla zaszczepionych. Dla czteroosobowej rodziny może to być spory dodatkowy wydatek. Pomijam też stres związany z podróżowaniem z małymi dziećmi, które namiętnie liżą wszelkie uchwyty, szyby i oparcia foteli w zasięgu ich małych rączek…
Aktywność fizyczna
W związku z COVID-19, kilka razy zamykano już siłownie, baseny i odwoływano zajęcia oraz różne wydarzenia sportowe. Osobiście byłam najbardziej niezadowolona, gdy w połowie ciąży odmówiono mi dostępu do pływania na basenie, co było wówczas moją główną aktywnością fizyczną. Zamykano lub ograniczano czasowo też “moją” siłownię, zajęcia sportowe na które uczęszczał mój mąż, odwołano moje ukochane Limmatschwimmen (pływanie w rzece Limmat w środku Zurychu) i inne wydarzenia… Na czas zamknięcia siłowni automatycznie przedłużono mi abonament. Z powodu zamknięcia basenów również otrzymałam zwrot kosztów abonamentu lub jego przedłużenie (tu po prostu nie pamiętam, jak dokładnie było). Gdy już ponownie otwarto dostęp do tych miejsc, wprowadzano limity osób, rejestrację danych, obowiązkowe maseczki i/lub certyfikaty covidowe (szczepienie, przechorowanie lub negatywny test), znoszono pewne obostrzenia, a ostatnio znów je zaostrzono. Pamiętam jak bardzo cieszyłam się, gdy po zakończeniu mojego połogu otwarto kąpielisko nad jeziorem, a ja, mimo chłodniejszej pogody, z wielkim uśmiechem na twarzy i radością w sercu wskoczyłam do wody i w końcu mogłam popływać…
Na czas “lockdownu” przenieśliśmy nasze ćwiczenia do domu oraz na ulicę (jogging). Na szczęście (pamiętam, jak wysoko skoczyły ceny, nawet na rynku wtórnym) mieliśmy już od paru lat zgromadzony zestaw kilku hantli, skakankę, sztangę oraz kilka innych gadżetów ułatwiających nam wykonywanie tych samych lub podobnych ćwiczeń, co w fitness-klubie. Ćwiczyliśmy podczas dziecięcych drzemek, gdy jedno z nas zabierało córki na spacer lub gdy były one w żłobku. Udało nam się przynajmniej nie pogorszyć naszej kondycji i na siłownię powróciliśmy bez większych strat formy.
Ciąża, poród i początki życia z drugim dzieckiem


Tu zmieniło się chyba najwięcej. Planowaliśmy, że na pierwsze dwa-trzy tygodnie po porodzie przyjadą do nas moi rodzice, żeby pomóc nam łagodniej wejść w życie z dwójką maluchów. Plan spalił na panewce. Jeśli chodzi o opiekę w ciąży, to nie odwołano żadnej z moich wizyt kontrolnych, ani nie proszono mnie o rzadsze pojawianie się w przychodni. Jedyną zmianą był obowiązek noszenia maseczek oraz prośba o nieprzychodzenie z dodatkowymi osobami, jeśli można tego uniknąć (zabieranie ze sobą dzieci, których nie mamy z kim zostawić lub obecność partnera/rodzica, aby wspólnie obejrzeć płód na USG). Przed planowym przyjęciem do szpitala zrobiono mi test, mężowi, który miał być przy porodzie, również (szczepionek jeszcze nie było). Aż do stwierdzenia wyniku przebywałam sama w sali (nie narzekałam, mogłam się przed porodem wyspać i nacieszyć ciszą i spokojem, choć sen mi raz przerwano około trzeciej nad ranem, aby mi przekazać dobre wieści o negatywnym teście). Szerzej w kwestii pobytu w szpitalu przed, w trakcie oraz po porodzie napisałam w osobnym wpisie na temat ciąży, tutaj: https://polkowska.ch/pl/ciaza-i-porod-w-szwajcarii
Po porodzie wypisano mnie do domu po czterech dniach, a ponieważ początkowo wszystko zdawało się iść dobrze, położna odwiedziła nas jedynie dwa razy i za każdym razem było krótko i szybko. Niestety przez to przegapiliśmy kilka problemów, które się później nawarstwiły i przyczyniły do pewnych trudności z karmieniem piersią, więc ostatecznie moje drugie dziecko było w ten sposób żywione o ponad rok krócej niż pierwsze, z którym problemów było pod tym względem zero.
Początkowo, bojąc się o niemowlę i nie mając zbyt wiele informacji o tym, jak groźna może być infekcja, nie posyłaliśmy pierworodnej do żłobka. Było nam dość ciężko, bo nie mieliśmy nawet chwili wytchnienia od córek na tym pierwszym etapie. Ale gdy stwierdziliśmy, że prędzej czy później pierworodna będzie musiała wrócić do regularnego kontaktu z innymi dziećmi, a nasza pediatra trochę nas uspokoiła twierdząc, że u zdrowych dzieci COVID nie jest zasadniczo bardzo poważną sprawą, starsza córa zaczęła znów uczęszczać do placówki.
Za to z pozytywów: u mojego męża w pracy wprowadzono akurat wtedy tak zwane Kurzarbeit, czyli w praktyce wolne piątki przez kilka tygodni. Mąż poprosił o kumulację wolnych piątków, skutkiem czego jego urlop tacierzyński był nieco dłuższy niż standardowe obecnie 2 tygodnie (przy pierwszym dziecku był to calusieńki JEDEN DZIEŃ). Dzięki temu miał on szansę na pogłębienie więzi z pierworodną, gdy ja byłam zajęta maluchem, oraz silniejsze przywiązanie do najmłodszej i chyba trochę lepsze zrozumienie, na czym polega zajmowanie się dziećmi nie tylko przez weekendy. Do tej pory widzę, jak wiele daje mi i córkom ten dodatkowy czas i świadomość, że tata przybędzie nas uratować, jeśli będziemy w potrzebie.
Jakie było i jakie jest szwajcarskie podejście?
Wydaje mi się, że szwajcarskie podejście do pandemii COVID-19 jest dość rozsądne. Są pewne aspekty, które nie do końca mi pasują lub się nie sprawdziły, ale nie sądzę, że ja lub ktoś z tych osób, które namiętnie krytykują wszelkie działania, jak i brak działań, zbyt szybkie lub wolne reakcje, zbyt ostre lub łagodne zasady, potrafiłby zrobić to lepiej. Musimy pamiętać, że na samym początku jeszcze niewiele było wiadomo, a nawet dziś nowe informacje, wyniki badań i analiz ciągle do nas spływają, i trudno jest tak dopasować covidowe zasady, aby zarówno chronić obywateli, nie przeciążyć systemu ochrony zdrowia, nie zastopować gospodarki i tym samym nie doprowadzić do masowych zwolnień czy braku dochodu, jak i nie ograniczyć zbytnio naszej swobody poruszania się, ekspresji i wolnej woli. W Szwajcarii nie było nigdy ogólnego zakazu poruszania się: wszyscy mieszkańcy (oprócz tech objętych kwarantanną czy izolacją oczywiście) zawsze mogli wyjść z domu, pójść na zakupy spożywcze, skorzystać z transportu publicznego oraz na świeżym powietrzu, w niezatłoczonych miejscach publicznych, przebywać bez maseczki. Nie zamknięto też żłobków. Pierwsze zakazy, wprowadzone na mocy stanu wyjątkowego z racji na zagrożenie epidemiologiczne, obejmowały ograniczenia ilości osób w zgromadzeniach publicznych i prywatnych (różne liczby w zależności od tego, czy spotkanie jest w budynku czy na świeżym powietrzu, obecnie też w zależności od statusu szczepienia/przechorowania COVID), zamknięcie sklepów i usług, oprócz tych oferujących artykuły pierwszej potrzeby, zamknięcie barów, dyskotek, restauracji, kościołów, wprowadzenie kontroli granicznych oraz zakaz wjazdu do Szwajcarii dla osób nie mających prawa pobytu lub szwajcarskiego obywatelstwa. Jednocześnie zdecydowano o wielomilionowej pomocy dla gospodarki, dopłatach dla przedsiębiorców i artystów oraz instytucji kulturalnych, jak również o zero- lub niskooprocentowanych kredytach. Pod koniec kwietnia rozpoczęto stopniowe “odmrażanie”: najpierw sektor usługowy (salony fryzjerskie i kosmetyczne, sklepy budowlane i ogrodnicze) oraz wznowienie planowych operacji w szpitalach. W pierwszej połowie maja otwarto restauracje, sklepy, szkoły, muzea i biblioteki, jak również siłownie i studia fitness. Następnie stopniowo wycofywano się z wcześniej wprowadzonych obostrzeń, otwierano granice, obiekty rekreacyjne (włączając tutaj również, co ciekawe, usługi erotyczne), wprowadzając jednak pewne ograniczenia, np. ilość osób, nakaz noszenia maseczek lub obowiązkowe podanie danych do kontaktu. W lecie wprowadzono obowiązek noszenia maseczek w transporcie publicznym dla wszystkich osób w wieku od 12 lat. Zaczęto również publikować listy krajów o zwiększonym ryzyku epidemiologicznym, co oznaczało, że na osoby przyjeżdżające do Szwajcarii z tych krajów nakładano dziesięciodniową kwarantannę. Listę dość często aktualizowano, ostatecznie z niej rezygnując. W październiku, listopadzie i grudniu 2020 znów wprowadzano kolejne obostrzenia, mając na uwadze rosnąca liczbę zachorowań oraz hospitalizacji. Pod koniec 2020 oraz na początku 2021 roku dopuszczono w Szwajcarii do użytku szczepionki przeciwko COVID-19 produkowane przez Modernę oraz Pfizera. Pierwsze dwa miesiące 2021 roku upłynęły pod znakiem zamknięcia, dopiero w marcu znów zaczęto wycofywać wprowadzone wcześniej ograniczenia. Wraz z luzowaniem obostrzeń i większym wyszczepieniem przyszedł też tak zwany certyfikat covidowy. Osoby zaszczepione, ozdrowiałe lub z negatywnym testem miały dostęp do miejsc i wydarzeń, które dla osób bez certyfikatu były zamknięte (np. siłownie), nie musiały też poddawać się kwarantannie w przypadku przekraczania granicy. Od kwietnia w aptekach były też dostępne dla ubezpieczonych darmowe szybkie testy domowe (bodajże maksimum 5 na miesiąc), które zalecano wykonywać prewencyjnie przed spotkaniami towarzyskimi lub biznesowymi. W lecie i na jesieni było spokojniej, a wczesna zima, podobnie jak w 2020 roku, wraz z rosnącą liczbą zachorowań i nowymi wariantami, zaowocowała nowymi obostrzeniami.
Obecnie (mamy dziś 14 stycznia 2022) aby np. wejść na siłownię, należy okazać certyfikat (zasada 2G, czyli tylko dla zaszczepionych lub ozdrowieńców) oraz nosić maseczkę. Żeby pójść na basen, gdzie maseczki siłą rzeczy nie da rady nosić w wodzie, trzeba przedstawić 2G+, czyli szczepienie lub przechorowanie w ciągu ostatnich 4 miesięcy, albo szczepienie lub przechorowanie oraz dodatkowo negatywny test. Ruszyła też kampania zachęcająca do szczepienia przypominającego, dostępnego 4 miesiące po szczepieniu pierwszymi dwiema dawkami (w przypadku moderny oraz pfizera). Według aktualnych informacji, obecne obostrzenia będą obowiązywać przez trzy pierwsze miesiące roku.
Kantony mogły od pewnego momentu w niewielkim stopniu luzować lub zaostrzać obowiązujące w całej Szwajcarii zasady. Nie śledziłam rozwoju sytuacji we wszystkich kantonach, ale z tych strzępków informacji, które do mnie docierały, wynika że nie były to drastyczne różnice.
Pojawiały się też oczywiście głosy krytyki: że łamanie praw obywatelskich, że niewystarczające kompetencje Rady Federalnej, że początkowo kantony nie miały za wiele do gadania, że zmuszanie do szczepień… W sprawie ustaw i certyfikatów covidowych odbyły się w Szwajcarii dwa głosowania, 19 marca oraz 28 listopada 2021. W obu przypadkach obywatele kraju przyznali rządzącym rację i podtrzymali obowiązujące prawo.
Tak jak wspomniałam wcześniej, popieram oficjalne obostrzenia, choć nie zawsze jest mi z nimi po drodze. Oprócz tych, które rozumiem całkowicie, ale komplikują mi one nieco życie (kwestie płatnych testów potrzebnych do podróży międzynarodowych, zamknięcie sauny w mojej siłowni, gdyż nie ma możliwości ograniczenia dostępu do niej tylko dla osób 2G+, ograniczenia dotyczące spotkań towarzyskich czy mało wygodne maseczki, zwłaszcza gdy jest zima lub pada, a nosi się wiecznie zaparowane okulary…), było kilka takich ograniczeń, których sensu nie znalazłam. Przykładem było ograniczenie godzin otwarcia siłowni. Normalnie moja siłownia funkcjonuje od 6 do 22. Przez kilka tygodni jednak zmuszona była zamykać swoje podwoje już o 19. Dlaczego? Czy te osoby, które chciały pójść poćwiczyć po 19, nie spróbują po prostu przeorganizować swojego dnia tak, żeby wybrać się tam choćby zaraz po pracy, około 17-18? Czy to nie spowoduje, że czas tuż przed zamknięciem będzie czasem największego tłumu (a tłumów mamy podobno unikać, przecież dystans powinno się trzymać)? Czy wirus skuteczniej się przenosi po zachodzie słońca? Na te pytania do tej pory nie uzyskałam od nikogo satysfakcjonującej mnie odpowiedzi, ale chętnie posłucham waszych teorii, może któraś mi to w końcu wyjaśni.
Krótko podsumować politykę covidową Szwajcarii można cytując Alaina Berseta, członka szwajcarskiej Rady Federalnej: “działamy tak szybko, jak to możliwe, a tak wolno, jak to konieczne”.
Szczepienia

W kwestii szczepień nie napiszę wiele. Szczepmy się, to nas chroni. W Szwajcarii obecnie używane są trzy szczepionki: Pfizer, Moderna oraz jednodawkowy Janssen, dopuszczone odpowiednio w grudniu 2020, styczniu oraz marcu 2021. Szczepienia odbywają się głównie preparatami Comirnaty oraz Spikevax (czyli Pfizer i Moderna). Zaszczepić się może każdy, wliczając dzieci od lat 5. Dla wszystkich zalecane jest także szczepienie przypominające (booster), po 4 miesiącach od drugiej dawki. Obecnie w Szwajcarii wyszczepienie społeczeństwa wynosi prawie 70%.
Ja zaszczepiłam się pierwszymi dwiema dawkami przed pierwszą pandemiczną wizytą w Polsce, u rodziny będącej w grupie ryzyka. Po drugiej dawce przez dwa dni czułam się bardzo słabo, ale na trzeci dzień po moich objawach (gorączka, dreszcze, bóle mięśni) nie było już śladu. Boosterem szczepiłam się w tramwaju, wybrałam inny preparat niż przy szczepieniu podstawowym. Tym razem przez jeden dzień czułam się średniawo (ale zdecydowanie lepiej, niż po drugiej dawce), a przez kilka dni miałam powiększony i tkliwy węzeł chłonny pod pachą. Czekam z niecierpliwością, aż zostaną dopuszczone szczepionki dla grupy wiekowej moich dzieci.
Obowiązujące zasady (stan na 14.01.2022)
Poniżej plakaty po niemiecku oraz przetłumaczona przeze mnie “ściągawka” z najważniejszych zasad obowiązujących w Szwajcarii w związku z pandemią koronawirusa COVID-19:

Od 20.12.2021:
Definicje:
3G – zaszczepienie, przechorowanie lub negatywny test
2G – zaszczepienie lub przechorowanie
2G+ – zaszczepienie/przechorowanie w ciągu ostatnich 4 miesięcy lub zaszczepienie/przechorowanie i negatywny test
Wymagania certyfikatowe w pomieszczeniach (kultura, rozrywka, sport, restauracje, wydarzenia) -> 2G oraz maseczki lub miejsca siedzące, a organizatorzy mogą też z własnej inicjatywy wymagać 2G+, wtedy znika obowiązek noszenia maseczek i miejsc siedzących.
Tam, gdzie nie ma możliwości noszenia maseczek lub zajęcia miejsc siedzących (np. dyskoteki, pływalnie, bary, intensywne sporty, granie na instrumentach dętych) -> 2G+
Wydarzenia na świeżym powietrzu od 300 osób -> 3G
Ograniczenie prywatnych spotkań do 10 osób, jeśli choć jedna z nich nie jest zaszczepiona/nie przechorowała COVID-19.
Spotkania prywatne w pomieszczeniach: maksimum 30 osób przy zachowaniu 2G.
Spotkania prywatne na świeżym powietrzu: maksymalnie 50 osób.
Obowiązek pracy z domu.
Obowiązkowe maseczki w szkołach drugiego stopnia (wiek uczniów od ok. 15 lat).
Poszczególne kantony mogą też wprowadzić bardziej restrykcyjne obostrzenia.

Przy wjeździe do Szwajcarii (uwaga, zmiany, od 22.01.2022):
dla zaszczepionych/ozdrowieńców: formularz oraz test (pcr, nie starszy niż 72h lub antygenowy, nie starszy niż 24h),
dla reszty: formularz, test oraz kolejny test po 4-7 dniach od przyjazdu – jego wynik należy zgłosić do kantonu.
Ten obowiązek nie dotyczy zawodowych kierowców i osób z regionów przygranicznych (chyba że przekraczają granicę samolotem lub busem dalekobieżnym).
Sam formularz, bez testu obowiązuje osoby poniżej 16 roku życia, osoby, które z medycznych powodów nie mogą wykonać testu oraz pilne przypadki medyczne.
Obecnie nie ma obowiązku kwarantanny po wjeździe do Szwajcarii.
Obcokrajowcy powinni sprawdzić na stronie www.sem.admin.ch, czy mają prawo wjechać do Szwajcarii.
Od 22.01.2022: obowiązek testu wyłącznie dla niezaszczepionych/nieozdrowiałych. Drugi test po przyjeździe nie jest już konieczny.
Formularz wyłącznie dla osób przylatujących samolotem lub wjeżdzających busem dalekobieżnym.

Od 13.01.2022:
Izolacja – minimum 5 dni, dla osób z pozytywnym testem (początek izolacji to moment wystąpienia pierwszych symptomów lub pozytywny test, koniec izolacji po 5 dniach, jeśli przez 48 godzin nie mamy już symptomów).
Kwarantanna – 5 dni, dla osób z tego samego gospodarstwa domowego, co osoba z pozytywnym testem, lub mający z tą osobą podobnie regularny i bliski kontakt (początek kwarantanny: ostatni kontakt z osobą z pozytywnym testem, koniec kwarantanny: po 5 pełnych dniach).
Zwolnieni z obowiązku kwarantanny: ci, którzy się zaszczepili lub przechorowali w ciągu ostatnich 4 miesięcy.
Kantony mogą wprowadzić dodatkowe kryteria zwolnienia z kwarantanny.
Prosimy o poinformowanie się o regułach danego kantonu oraz stosowanie do zaleceń Contact Tracing.
UWAGA, NAJNOWSZE ZMIANY, od 17.02.2022:
Zniesiony zostaje obowiązek noszenia maseczki oraz okazywania certyfikatu COVID. Jedyne miejsca, gdzie obowiązek noszenia maseczki nadal obowiązuje, to transport publiczny oraz instytucje zdrowotne np. szpitale, do końca marca. Nie ma już rekomendacji pracy z domu, w pracy nie ma obowiązku noszenia maseczek. Nie ma ograniczeń ilości osób podczas spotkań prywatnych. Przy wjeździe do Szwajcarii nie trzeba już okazywać certyfikatów, wyników testów ani wypełniać formularzy wjazdu.
Do końca marca obowiązuje pięciodniowa izolacja osób z dodatnym wynikiem testu, oraz wcześniej wspomniane maseczki w transporcie publicznym oraz instytucjach medycznych. Nadal wystawiane będą certyfikaty w celu okazywania ich przy wjeździe do krajów UE oraz innych sytuacjach i miejscach w obrębie tych krajów, gdzie obostrzenia nadal obowiązują (wejście do restauracji itp.).

Tłumaczka pisemna i ustna między polskim, angielskim i niemieckim. Żona, matka dwóch córek, feministka. W Szwajcarii (swoim siódmym kraju zamieszkania) od 2017 roku.
https://www.facebook.com/dorota.polkowska
https://www.instagram.com/mamatlumaczka